Wszystko zaczęło się trochę ponad rok temu. Zbliżały się moje trzydzieste urodziny i wspólnie z Arkiem zdecydowaliśmy, że to najwyższy czas, aby postarać się o dziecko. I stało się, dwie kreski na teście ciążowym
Wizyta u lekarza, potwierdzenie ciąży – standard. Ale kolejna wizyta nie była już taka standardowa – usłyszałam od mojego lekarza: „To mamy kłopot w nadmiarze”
Gdy pokazał mi na USG trzy bijące serduszka, byłam w szoku. Liczyłam po cichu na bliźniaki, ale trojaczków się nie spodziewałam…


Dosyć szybko poznaliśmy „konfigurację” – dwie dziewczynki i chłopiec
Super! Teraz tylko wybrać imiona
Ania i Aleksander były pewne. Pod znakiem zapytania była Alicja. Arek chciał Nadię. Ale wtedy nie byłoby Drużyny A!
Stanęło na moim
Jest Ania, Aleksander i Alicja 





W 23 tygodniu ciąży trafiłam do szpitala – przedwczesne skurcze, ciąża zagrożona. Udało się nam wspólnie wytrwać jeszcze prawie 3 tygodnie.
02 kwietnia 2014 roku – 26 tydzień ciąży – dzień podobny do poprzednich. Był u mnie Arek, przyniósł smakołyki dla swojej potrójnej ciężarówki
Jak zwykle wyszedł dopiero wieczorem. Wszystko wydawało się być OK. Wydawało się…

Po godzinie 22-giej odeszły mi wody. Natychmiast badanie i decyzja lekarza dyżurnego – na porodówkę. Wszystko działo się bardzo szybko. A ja byłam przerażona. Wiedziałam, że to za wcześnie. Bałam się, czy dzieci urodzą się żywe, a jeśli tak, to co z nimi będzie… Krótko po godzinie 23-ciej Drużyna A była już na świecie. Niestety nie słyszałam ich płaczu, nie mogłam ich przytulić, ani nawet zobaczyć
Dzieci były w ciężkim stanie. Czekałam na Arka, a łzy ciekły mi po policzku. Czułam wtedy tylko strach. Tak bardzo chciałam im powiedzieć „przepraszam”. Dzieci były w 100% zależne ode mnie, a ja nie dałam rady. Nie ochroniłam ich. Przepraszam…

Gdy Arek przyjechał, mógł zobaczyć dzieci. Nasze kruszynki…
Ania: 800 gram, długość 38 cm
Alicja: 790 gram, długość 38 cm
Aleksander: 820 gram, długość 39 cm
Ja po raz pierwszy mogłam je zobaczyć dopiero dwa dni później. To był szok! Takie maleństwa… Bezbronne, słabe, a jednak walczące o to życie. Leżały w inkubatorach, zaintubowane, podłączone do miliona kabelków i czujników. Anię pierwszy raz zobaczyłam tydzień po porodzie, ponieważ od razu została przewieziona do Zabrza.
To jej tak spieszyło się na ten świat…
To jej tak spieszyło się na ten świat…
Ania – pierwsze chwile życia
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńMam łzy w oczach. To ja tak narzekałam przy CC na lekarzy, szpital i wszystkich ludzi, a Ty jesteś taka dzielna! Podziwiam Cię i jestem z Wami całym sercem. Dobrze, że w DDTvn zobaczyłam ten materiał.
OdpowiedzUsuńKażdy zyje swoim życiem i swoimi problemami. Nie można mówić,że ktoś ma gorzej, a ktoś lepiej. Zapraszam do nas na facebookowy profil i tu na bloga, może dzięki naszej historii inaczej spojrzysz na świat? :) Pozdrawiam!
Usuń