piątek, 13 marca 2015

Kronika towarzyska – ciąg dalszy

Pojawiło się kilka komentarzy pod moim wczorajszym wpisem (http://milosc-do-potegi-trzeciej.blog.pl/). Pisałyście (akurat same panie ;) ), że macie podobne odczucia do moich i że to nie chodzi o niepełnosprawność, a o sam fakt posiadania dzieci. Bo zmienia się tryb dnia, każdy ma milion spraw na głowie i nie ma czasu na spotkania towarzyskie. Może i racja.
Ale jestem z pokolenia lat 80-tych i nie pamiętam, żeby nasi rodzice siedzieli w domach w sobotnie wieczory. A przecież też mieli dom, rodzinę, obowiązki. Jednak znajdowali czas na spotkania z innymi ludźmi nie tylko w czasie pracy, czy w kolejce po papier toaletowy ;) (no dobra, tu pojechałam, nie pamiętam kolejek ;) ) A ile razy jest tak, że mieszkamy obok siebie, a widujemy się tylko przypadkiem na ulicy? Trafnie rzecz ujęła Magda w jednym z komentarzy. Gdy u nich w domu pojawiło się dziecko, to ona proponuje znajomym spotkanie. Pomyślałam, że może właśnie o to chodzi. Może powinnam zrobić pierwszy krok? Może ktoś chciał do nas wpaść, ale bał się, bo przecież dzieci są malutkie i po przejściach, to nie chciał nam sprawiać kłopotu? Nie ma na co czekać. Wykonałam już pierwszy telefon :) Olu, po Świętach się widzimy? ;)
Kochani, może każdy wykonałby taki telefon? Do koleżanki, do kuzyna, sąsiadki… Darujmy sobie wieczorne zakupy, proszek do prania nie ucieknie, kupicie go jutro, a i pranie można wstawić na drugi dzień. Uwierzcie mi, świat się przez to nie zawali! ;)Spotkajmy się raz w tygodniu. Kawę chyba każdy ma w domu ;) Nie trzeba szykować wielkiego przyjęcia! Wiecie jak byłoby fajnie? Coś w jak tej reklamie z fioletową krową, która uczy ludzi delikatności ;) Spróbujmy! :)
A dziś miałam takich pomocników przy pisaniu ;) (skończyło się pierwszą bójką Ani i Olka ;) )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz