Rada – pierwsza i (nie?)ostatnia
Kilka dni temu koleżanka opowiedziała mi historię. W pewnej rodzinie urodziły się bliźnięta – chłopcy. Skrajne wcześniaki. Jeden z chłopców rozwija się dobrze, drugi nie. W wieku dwóch lat potrafił jedynie przekręcić się z plecków na brzuszek i odwrotnie. Wtedy rodzice zapisali go na rehabilitację. Po pół roku ćwiczeń metodą Vojty chłopiec raczkuje i siada. Prawdopodobnie za kolejne pół roku będzie stawiał pierwsze kroki.
Tu pojawia się pytanie: dlaczego czekali tak długo, nie zaczęli rehabilitacji wcześniej? Czy nic ich nie niepokoiło? Koleżanka zaczęła ich tłumaczyć, że mieszkają na wsi, do lekarza mają 50km, że ojciec dużo pracuje itd. Dla mnie to żadne wytłumaczenie!
Ja dałabym się pokroić za każdą kolejną godzinę rehabilitacji, szczególnie dla Alicji. Bo wiecie, że to jest nasza bohaterka? Jej mózg w ogromnej części jest martwy (przez niedotlenienie okołoporodowe)
a jednak to Alunia jako pierwsza oddychała samodzielnie, pierwsza jadła mleko butelką, pierwsza na stałe wyprowadziła się z inkubatora
Niestety rehabilitacja u nas trochę kuleje, głównie przez stan oczu obu dziewczynek. Jednak robimy, co możemy i małymi kroczkami idziemy do przodu
Alunia pięknie kopie nóżkami, potrafi złapać zabawkę. To wszystko cieszy. Ania po opanowaniu padaczki również zaczęła sobie świetnie radzić
Ani się obejrzymy, a obie będą śmigać za Olkiem
A na razie czekamy, aż dostaniemy od okulistów zielone światło i będziemy mogli zacząć ćwiczyć na całego
Drodzy Rodzice. Dawanie rad nie jest w moim stylu. Tym razem zrobię wyjątek. Jeśli jest coś, co niepokoi Was w zachowaniu Waszych dzieci, skonsultujcie to ze specjalistą (albo z dwoma). Rehabilitacja (ruchowa, wzroku, zajęcia z psychologiem itd.) prowadzona przez profesjonalistów na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz