W sobotę Arek pojechał z Alą do lekarza i powtórzyliśmy badanie moczu. Wyniki były złe, dostała skierowanie do szpitala na oddział nefrologiczny. Oczywiście pojechałam z nią do Zabrza, bo gdzie - tam znają nas na wylot :)
Na oddziale nefrologicznym leżałyśmy pierwszy raz. Jesteśmy pod ich opieką ze względu na nadciśnienie i ogólne problemy z nerkami po narodzinach, ale do tej pory nie musieliśmy leczyć się u nich w warunkach szpitalnych.
Muszę przyznać, że byłam bardzo mile zaskoczona - dostałam łóżko :) Nie musiałam spać na karimacie i nawet nie musiałam za nie płacić ;) Pielęgniarki fantastyczne! O lekarzach już nie raz mówiłam, że w Zabrzu są najlepsi ;) Jednak to z pielęgniarkami ma się największy kontakt i w dużej mierze to one kształtują wizerunek placówki.
Na szczęście u Ali to nie było nic groźnego, zwyczajna infekcja dróg moczowych. We wtorek wróciłyśmy do domu z antybiotykiem doustnym. Gdyby jednak infekcje nawracały, trzeba będzie zrobić szerszą diagnostykę (cystografia).
Na koniec tylko taka mała uwaga. Jeśli przyjdzie Wam leżeć w szpitalu, nie zapominajcie, że w sali są jeszcze inni pacjenci. Miałyśmy z Alą wątpliwą przyjemność być na sali z pewną panią. Tak wyglądała nasza sala...
![]() |
Dla porównania - kącik mój i Alicji |
Dobrze, że bakteria nie okazała się groźna.
OdpowiedzUsuńNo niestety w szpitalach nie zawsze dobrze się trafia. U mnie w pokoju zaraz po porodzie współlokatorka 'odświeżała' pokój dezodorantem! Jak można psikać we wszystkie kąty w pokoju takim czymś, gdzie leżą jednodniowe dzieciaczki! Można się było naprawdę udusić.
OMG! :) No niestety - nie każdy myśli o innych. Ale muszę powiedzieć, że panie, jak ta nasza ostatnia "współlokatorka" zdarzają się sporadycznie. Zwykle są mamy (głównie mamy), z którymi można się dogadać. A może to tylko ja miałam takie szczęście? :)
Usuń