Rodzice niepełnosprawnych dzieci wysyłają mnóstwo maili i listów z prośbą o pomoc i wsparcie ich dzieci. My nie jesteśmy wyjątkiem. Szukamy pomocy, gdzie się da. Pewnego dnia otrzymłam odpowiedź na jeden z takich maili - zaproszenie na spotkanie. Pojechaliśmy podekscytowani, choć zupełnie nie wiedzieliśmy, czego sie spodziewać. Zresztą to, co później się wydarzyło, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania...
Zostaliśmy zaproszeni do firmy Marco Sp. z o.o. , której właścicielem jest Pan Marek Śliboda, na spotkanie z Panią Iwoną Sulewską. Rozmawialiśmy na temat naszej sytuacji finansowej, o stanie zdrowia dzieci i rokowaniach, o rehabilitacji. Opowiedzieliśmy naszą historię, przedstawiliśmy każde z dzieci, a Olek wylądował na rękach u Pani Iwony :) Na koniec mogliśmy zwiedzić firmę i... do dziś jesteśmy pod wrażeniem :) Firma Marco stawia na ludzi. Inwestuje w pracowników, chyba nikt z nich nie marudzi rano, że musi jechać do pracy :) Oprócz działalności biznesowej, firma prowadzi szeroko zakrojone działania charytatywne, społeczne. Oni po prostu lubią pomagać :) Po tygodniu od spotkania dostaliśmy wiadomość - przez najbliższy rok, poczynając od sierpnia, firma Marco będzie przelewała na nasze fundacyjne konto stałą kwotę. Popłakałam się, tym razem ze szczęścia :) Przez najbliższy rok dziewczynki (wymagają więcej rehabilitacji niż Olek) będą miały zapewnioną podstawową rehabilitację ruchową, a my będziemy mogli organizować im dodatkowe zajęcia.
Nie ma słów, jakimi możemy wyrazić naszą wdzięczność. Czy zwykłe "dziękuję" wystarczy? Chciałabym, aby kiedyś dziewczynki mogły osobiście podziękować za okazaną nam pomoc, a może one też będą mogły pomagać innym? Bo przecież dobro powraca. Dziękujemy!!!
wow, jednak dobrzy ludzie jeszcze istnieją.
OdpowiedzUsuńTrzymamy za was mocno kciuki!
Istnieją i mają się całkiem dobrze ;) Dziękujemy! :)
Usuń