Dziś zakończył się nasz kolejny turnus w Dzielnym Misiu. I mogę z całą pewnością stwierdzić, że to nasze miejsce na ziemi. Gdy mamy, od których dowiedziałam się o tym ośrodku chwaliły (to mało powiedziane) go, myślałam sobie, że to pewnie ośrodek, jak każdy inny. Myliłam się i cieszę się, że mimo początkowego dystansu i wątpliwości, zapisałam dziewczynki na turnus.
Co w nim jest takiego wyjątkowego? Wszystko!
Po pierwsze - indywidualne podejście do pacjenta, poznanie go. Z "ciociami terapeutkami" mam koleżeńskie stosunki. Oczywiście zachowując pełen profesjonalizm. W czasie, gdy dziewczynki ćwiczą, ja mogę sobie pogadać, napić się kawy albo wyskoczyć do pobliskiego sklepu. Różnorodność ćwiczeń - chodzenie przy linie czy na bieżni, stanie na rónoważni, ćwiczenia na piłce itd - wszystko w zależności od potrzeb dzieci i inwencji terapeutów (a tego im nie brakuje).
Poza tym terapeuci pomagają w wyborze sprzętu (w listopadzie Ala mierzyła wózek i pionizator, teraz będziemy zamawiać nowe ortezy, dobór kamizelki SPIO dla Ani), co jest bardzo ważne.
No i forma zajęć. Na turnusie to 2 godziny dziennie fizjoterapii plus terapia dodatkowa (w naszym wypadku to godzina terapii ręki i godzina SI).
Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie twierdzę, że terapeuci, którzy pracują z nami na Śląsku są gosi, czy mają mniejsze umiejętności. Raczej mniejsze możliwości. Bo co można zrobić podczas zajęć 2 razy w tygodniu po 45 minnut? Albo raz w tygodniu po 30 minut, jak będziemy mieć teraz w Żorach... To jak z nauką jezyka obcego. Czy można się go nauczyć w szkole podczas dwóch lekcji tygodniowo? Raczej nie. Najlepiej wyjechać do danego kraju i obcować z nim ciągle.
Przed nami w tym roku jeszcze 7 Misiowych turnusów. Staram się nasz grafik układać wg Misia, to nasz priorytet. Jest tylko jeden minus - to ośrodek prywatny, a co za tym idzie nie ma dofinansowania z NFZ czy PFRON. Dlatego dziękuję Wam za wszystkie wpłaty na nasze Fundacyjne konto i za Wasz 1%. Bo to tylko dzięki Wam możemy pozwolić sobie na turnusy. I przy okazji - pamiętajcie o nas przy rozliczeniu podatku również w tym roku :)
Podsumowując w kilku słowach ten pobyt:
Ania zaczęła stawiać pierwsze kroki, prowadzona za ręce. To niesamowite! Zbierała same pochwały, zarówno od fizjoterapeutki, jak i terapeutki SI. Ania bardziej, niż ostatnio, czuje swoje ciało. Stabilniej stoi, stawia pierwsze kroki, a podczas zajęć SI już się tak nie denerwuje i nie płacze.
A Alunia? U Niej postępy są troszkę mniejsze, ale też są. Potrafi przewracać się na bok, zrobiła się luźniejsza, mięśnie nie są już tak napięte. Posadzona pięknie siedzi, choć jeszcze traci równowagę. Teraz czekamy na pionizator, a wtedy Jej rozwój na pewno ruszy.
Dziękujemy Ciociom: Izie, Kasi i Asi za pracę z dziewczynkami. Wiecie, że razem z Ciocią Martą (która też pracuje z nami) jesteście cudotwórczyniami? :) Dzięęęęęki!!!! :)
Dziękujemy również Cioci Agnieszce za znoszenie moich wizyt w biurze i pytań o to, kiedy w sierpniu mamy turnus, bo zapomniałam dać znać, że wyjeżdżamy nad morze ;) Aga - jesteś the best!
I w ogóle - dziękujemy za wszystko!!!
Już tęsknimy i czekamy na czerwiec :)
Buziaczki i całuski - Aga, Ania i Ala :)
P.S.: A to hit tego turnusu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz