Wczorajszy POST cieszył się dużym zainteresowaniem. Dziękuję za wszystkie komentarze - te na blogu oraz Facebooku. Miło było je czytać (przeczytałam wszystkie!), a najbardziej te, w których pisaliście, że nie zauważacie u moich dzieci niepełnosprawności.
Zdaję sobie sprawę, że moje teksty nie są łatwe. Nie jestem jedną z tych popularnych mam-blogerek opisujących swoje kolorowe życie, dających rady, jak wychować geniusza. Bo nasze życie nie jest kolorowe... Ale ja nie chcę zrzędzić i prawić Wam kazań o tym, że powinniście doceniać to, co macie!
Przedstawię Wam mój punkt widzenia na przykładzie sytuacji opisanej wczoraj - wizyty u znajomych. Dziewczyny żartowały, normalnie - jak każdy. Śmiały się, że dzieciaki wkrótce je przegadają. To przecież nic strasznego, czy nadzwyczajnego. A ja, zamiast żartować z nimi, zastanawiałam się, czy moje dzieci też mnie kiedyś przegadają...
Rodzice niepełnosprawnych dzieci przechodzą podobno cztery etapy oswajania się z chorobą dziecka. Ja jeszcze nie oswoiłam się z niepełnosprawnością dziewczynek. Niby wiem, jak jest, lekarze na pewne diagnozy przygotowywali nas od samego początku, ja jednak wciąż nie potrafię się z tym pogodzić. Stąd takie moje postrzeganie świata. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie i dacie mi czas, a jeszcze kiedyś będą pozytywne wpisy...
Agnieszko ja właśnie za to lubię Twoje teksty. Ty nie lukrujesz, Ty pokazujesz nam cząstkę siebie. I ta cząstka, a raczej trzy cząstki są najwspanialszą cząstką na świecie. My nie doceniamy codzienności póki coś się nie dzieje. Wy każdego dnia walczycie z przeszkodami i my chcemy uczestniczyć w tym i wspierać was jak tylko potrafimy. Cieszę się, że zupełnie przypadkiem trafiłam na Twój wpis. Od tamtego czasu śledzę wasze postępy i pomagam w miarę możliwości. I cieszę się że mogę wam towarzyszyć. Jesteś cudowną Mamą i masz wspaniałe Dzieciaki
OdpowiedzUsuńDziękuję, że jesteś :)
UsuńCzytam Twoj blog od dluzszego czasu i tez mam takie przemyslenia. Ja sama dlugo rehabilitowalam swoje dzieci i im akurat to pomoglo. Uciekly gdzies przed niepelnosprawnoscia, chociaz jak z nimi jezdzilam to tez nie wiedzialm czy jezdze po to zeby chodzily prosto czy zeby chodzily wogole. Czy zeby siedzialy czy zeby mogky chodzic do zwyklej szkoly, bo niedotlenienie okoloporodowe bylo znaczne. Kiedy czytam Twoj blog to mysle, ze nam sie udalo ale to bardzo wzgledne pojecie. Oczywiscie wszyscy rodzice chcieliby zeby ich dzieci biegaly, rysowaly i przynosily swiadectwa z piatkami ze szkoly. Twoje dziewczyny moze tego nigdy nie zrobia, ale czy to ze sa inne dla Ciebie zmienia cos w tym jak mocno je kochasz. Twoje dzieci so kochane a to najwazniejsze. Mysle tez ze Twoje zycie i Twojego meza jest tak samo wazne jak ich. Jak czujesz ze brakuje Ci Twojej pracy moze powinnas do niej wrocic, moze na przekor wszystkiego powinniscie tylko Wy z mezem gdzies od tych wszystkoch rehabilitacji odpoczac. Moze z taka determinacja jak walczysz o dzieci powinnas powalczyc o siebie. Dzieci bez wzgledu czy wymagajace rehabilitacji czy nie sz tylko czescia naszego zycia. Mysle ze zrobiliscie bardzo duzo dla swoich dzieci i nadal musicie robic, ale wazne jest zeby zastanowic sie co Ty jako kobieta tez chcesz, w koncu Ty i Twoj maz tez mieliscie jakies swoje plany zanim trojka Waszy dzieci wywrocila je do gory nogami. Nie jest niczym zlym bez wzgledu na to jak inne sa Twoje dzieci powalczyc tez o siebie. Twoje zycie jest tak samo wazne jak ich. I chyba Ty tez to gdzies w srodku czujesz, bedac szczera w tych ostatnich wpisach. Nie jest niczym zlym tak czuc, To normalne. Ja bym sie tez buntowala, oczekiwala ze po dwoch latach ciezkiej pracy zobacze jakies efekty. Masz kogo kochac a to w macierzynstwie jest najwazniejsze. Twoj dzieci beda tak samo Ciebie kochac, moze i wiecej niz te ktore widzisz wieszajac pranie. Moze pora powrocic teraz do swoich marzen, po to bys mogla swoje dzieci tak samo kochac za dwadzescia lat a nie czuc sie troche zawiedzona, ze ich niepelnosprawnosc zabrala Tobie i Twojemu mezowi cale zycie, Wasze marzenia i plany, ktore wspolnie mieliscie. Mysle, ze wazne jest zeby porozmawiac tez ze swoim mezem.Ja dopiero po ilus latach dowiedzialm sie, ze to co myslam, ze On mysli wcale nie bylo tym co on myslal. Wygladacie na bardzo dobry zwiazek, ale jestescie tez wystawieni na bardzo trudna probe. Nas z mezem to umocnilo, ale nie wiem ze bylo ciezko i jemu i mnie. wazne jest zeby byc szczerym w tym co sie czuje i nie bac sie powiedziec "Nie tak mialo byc!". I powalczyc z niepelnosprawnymi dziecmi o to jak mialo byc, bez poswiecania swojego zycia. Wy tez musicie byc szczesliwi. Dzieci zdrowe czy nie sa tylko czescia naszego zycia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twój komentarz. Choć nie do końca się z Tobą zgodzę. Kiedy, jak nie teraz mamy rehabilitować dzieci? I niestety, ale coś za coś - coś trzeba "poświęcić". A że czasem są gorsze dni... Na to nie ma rady. Łyk mocnej kawy i jedziemy dalej, by za kilka lat móc spojrzeć w lustro i powiedzieć: "zrobiłam wszystko, by dzieci były samodzielne".
UsuńPrzepraszam nie powinnam sie madrzyc. Moze dlatego, ze sama poswiecilam dzieciom bardzo duzo siebie 20 lat pozniej mysle czasami A ja i moje zycie...? To tak szybko minelo. A tak jak Ty robilam wszystko dla nich. Moze jak tez mialam swoj dzien na matycznego dola. W sumie kto jak nie Wy ma zrobic dla nich wszystko.
OdpowiedzUsuńKochana Pani Agnieszko, bardzo żałuję,że nie mogę Was wszystkich przytulić i wyściskać. Jesteście cudowni! Życzę Wam z całego serca aby wszystko ułożyło się jak najlepiej!Wierzę, że właśnie tak się stanie!!! Pani zaangażowanie i ogromna matczyna miłość zdziałają cuda! Jestem tego pewna. Sama jestem mamą trojaczków ale konfiguracja odwrotna do Waszych dzieciaczków.2 chłopców i dziewczynka.w tym roku skończą 11 lat.Wiem ile pracy i wysiłku trzeba oddać takim maluszkom.Oluś to prawdziwy przystojniak!Alunia i Aniulka też pięknie się umieją zaprezentować.Jesteście wspaniałą rodziną i tego się trzymajcie.Pozdrawiam serdecznie i życzę duuużo zdrowia!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń