czwartek, 7 lipca 2016

Moje dzieci to nie atrakcja turystyczna!


Spotkała mnie dziś przedziwna i nieprzyjemna sytuacja.
Jestem z dziećmi w Warszawie na turnusie rehabilitacyjnym w Dzielnym Misiu. Ośrodek znajduje się w centrum. By dojść do niego, muszę minąć Barbakan i turystyczne uliczki w pobliżu rynku. Oczywiście zwracamy na siebie uwagę, nie da się ukryć... Przeważnie ludzie się do nas uśmiechają, czasem zagadują. Ale to, co stało się dziś, wyprowadziło mnie z równowagi... 

Zaczepiła nas grupka turystów z Azji. Pewien pan bez pytania zaczął robić dzieciom zdjęcia. Gdy mu zabroniłam i poprosiłam, żeby je usunął, odwrócił sie na pięcie i zaczął mówić coś pod nosem w swoim języku. Zagroziłam więc, że wezwę policję. Pan nadal nie reagował, więc... zaczęłam krzyczeć na środku ulicy. Wzywałam policję i pomocy. Dopiero wtedy pan raczył zwrócić na mnie uwagę. Chyba usunął zdjęcia, a przynajmniej mam taką nadzieję... Pokazał mi telefon, fotek tam nie widziałam. 
Teraz, gdy o tym myślę, może zareagowałam zbyt żywiołowo. Ludzie mieli pewnie niezłe widowisko... Ale wtedy o tym nie myślałam. Chciałam tylko obronić dzieci. Ktoś powie, że przecież wrzucam ich zdęcia do internetu - tak, ale robię to świadomie i wiem, jakie zdjęcia. A tu? Skąd mam wiedzieć, co ten pan zrobiłby ze zdjęciami dzieci? Poza tym, może gdyby zagadał, jak większość, zapytał, czy moze zrobić zdjęcie, bo u nich trojaczki to rzadkość, może (może!) pozwoliłabym mu zrobić to zdjęcie. Ale jeśli on po swojemu mamrocze coś pod nosem, to niech się w ten nos ugryzie!
Po całej akcji, gdy wchodziłam już do budynku ośrodka, widziałam, że koleżanka owego pana robiła zdjęcia tabletem, wcześniej biegły z inną panią, żeby nas zobaczyć. Ale już nie zareagowałam, bo - po pierwsze - nie miałam pewności, czy robi zdjęcia nam, a - po drugie - robiła je z drugiej strony ulicy, więc pewnie i tak było widać tylko wózek.
Byłam wkurzona na maksa, a gdy tylko przekroczyłam próg Dzielnego Misia, nerwy puściły i... popłakałam się. "Napadnięta" przez chińskich turystów... Czy jeszcze komuś przytrafiają się takie rzeczy? ;)

5 komentarzy:

  1. Tez jestem mama trojaczków i zdazylo mi sie ze,całkiem obcy ludzie potrafili zapytac mnie czy "to" z in-vito����
    Albo szepty za plecami "patrz trojaczki"...wole jak ktos podejdzie i zagada��
    Ale dobrze postąpiłas��

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się przytrafiło ;) a mam jedynaka ;) turyści z Azji tacy są. Chodziliśmy sobie po jeziorach Plitwickich i Synuś usiadł na ławeczce i wcinał słoik, co przechodzili Azjaci to wyciągali aparaty w kierunku Wojtka. Fakt - słodko wyglądał - ale nie chciałam, żeby mu strzelali fotki, jak kiwałam przecząco głową to odchodzili i nie robili zdjęć. W czasie trasy, jak szedł ze mną za rękę, też się zdarzało.
    Wydało mi się baaardzo dziwne, że robią zdjęcia obcych dzieci - pomyślałam sobie "Co oni będą mówić pokazując znajomym album? A to jest jakieś dziecko, które spotkaliśmy na szlaku?"
    A teraz tak sobie myślę - sami robimy takie zdjęcia będąc w egzotycznych dla nas krajach (znaczy nie ja, bo nie byłam ;) ) - ale czy nie zachwycają nas zdjęcia małych murzynków z kręconymi loczkami? Albo małej Azjatki na ryżowym polu? Dla nich to my jesteśmy egzotyczni ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przytrafiło, niestety! I to nie byli Azjaci, a Polacy, którzy zamast skupić się nad składaniem życzeń młodej parze skupili "aparaty" na nas :( a my tylko chcielismy w spokoju wejść do Koscioła zamówić Chrzest chlopakow :/ a jak wyszliśmy to jedna z pań skomentowała patrzac na Nas: "Patrz na To" :/ i od tamtego momentu coś we mnie pękło, jestem jak Lwica broniąca swoich lwiątek, nerwowo reaguje na zaczepki i wielokrotnie zwracam uwagę, że nie jesteśmy Atrakcją Turystyczną! Współczuje ci bardzo, wiem co poczułaś!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Toba i gratuluję siły i odwagi.
    Jestem mamą bliźniąt, które ciągle wzbudzają sensację, jak sie urodzily - ciagle ktos zagladal nam do wozka. nie dawalo sie wyjsc na spacer. czesto ludzie nieznani mi pytali o ciaze, porod, karmienie... ciezko bylo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza G.
      Ja też mam bliźniaki
      Najbardziej irytujące są komentarze: jak pani sobie daje radę?!
      No daję. I to pewnie lepiej (bez urazy) niż niejedna mama, którą los nie obdarzył wieloraczkami.

      Usuń