poniedziałek, 29 sierpnia 2016
Doceń to, co masz, bo jutro możesz za tym tęsknić...
Do napisania tego tekstu natchnęły mnie sytuacje, z którymi zetknęłam się w ostatnich dniach.
Zapraszam.
Sytuacja pierwsza:
Na Facebooku pojawiło mi się powiadomienie, że znajoma skomentowała post z pewnego bloga. Nie czytuję blogów, głównie z zazdrości, ale wspomniany komentarz przeczytałam. Wywnioskowałam z niego, że tekst był o trudnościach dnia codziennego młodej mamy, jak wybór kafelek do łazienki, czy chodzenie w dresie, co znajoma skwitowała słowami, że trudno to jest patrzeć na ataki padaczki u swojego dziecka, czy na płacz podczas rehabilitacji i generalnie co ona może wiedzieć o zmęczeniu. To tak w wielkim skrócie, ale sens wypowiedzi (mam nadzieję) zachowałam.
Sytuacja druga:
Inna znajoma podesłała mi link do bloga opisującego historię chlopca, który również urodził się przed planowanym terminem. Temat wpisu - terapia wzroku, w tytule mówi o cudzie. Wyjątkowo więc mnie to zainteresowało i przeczytałam post. A tam? Chłopiec miał leczonego zeza, w związku z czym najprawdopodobniej nie będzie mógł zostać pilotem, czy architektem (!). Podczas terapii wzroku okazało się jednak, że "mają fuzję", czyli chłopiec skupia wzrok obuocznie na jednym punkcie.
Ktoś kiedyś zapytał mnie, jak sobie radzę. Odpowiedziałam, że inni mają gorzej. Wiecie, co usłyszałam? Rozmówca odpowiedział mi, że przecież mam troje chorych dzieci - Olek ruchowo rozwijał się już fajnie, ale przecież nie wiadomo, jak będzie rozwijał się intelektualnie, co z jego słuchem itd, dziewczynki ruchowo daleko w tyle, Ania nie widzi, Ala widzi na jedno oczko i wiele innych problemów... A ja nadal twierdzę, że inni mają gorzej? Tak!
Doskonale rozumiem znajomą, która ma ciężko chorą córeczkę. Kolejny internetowy post o duperelach ją po prostu zirytował i dlatego dosyć ostro go skomentowała. Widocznie miała trudny dzień. Rozumiem, nie potępiam - czasem sama mam na to ochotę, ale nie mam za to sił na dyskusję, która mogłaby się wtedy rozwinąć.
Nie rozumiem natomiast mamy chłopca - bohatera bloga z opisanej przeze mnie wyżej sytuacji. Ma fajnego syna, który na pewno świetnie poradzi sobie w życiu (do czego przyczyniła się, organizując mu rehabilitację), a jesli nawet nie będzie mógł zostać tym pilotem - choćby nawet chciał - to, czy to taka tragedia? Oczywiście, że trzeba mierzyć wysoko i każda kochająca mama pragnie, by jej dziecko mogło spełniać swoje marzenia. Jednak nie zawsze jest to możliwe. Ten chłopak na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że miał ciężki start i docenia to, co ma teraz. A przynajmniej powinien doceniać. Tak jak powinna doceniać to jego mama. I tak jak każdy z nas powinien doceniać to, co ma w życiu. Tak jak ja doceniam to, że dzieciaki żyją, że Ala - mimo poważnego uszkodzenia mózgu w wyniku niedotlenienia - nie jest podłączona do aparatury podtrzymującej życie, czy że Ania nie ma wyniszczających mózg napadów padaczki. Doceniam to! (choć wiem, że czasem w moich postach można wyczytać coś zupełnie innego...)
Od tygodnia jesteśmy nad morzem na wakacjach (oficjalnie na turnusie rehabilitacyjnym). Poznałam tu panią, która przyjechała z niepełnosprawnym mężem. Gdy spojrzy się na nią z boku, trudno uwierzyć, co przeszła. Jest tak pogodną i sympatyczną osobą. Kilkanaście lat temu miała swoją firmę, mąż był dyrektorem bardzo dużej państwowej instytucji. Z dnia na dzień ich życie obróciło się o 180 stopni. Mąż doznał zatrzymania krążenia z niewiadomego powodu. Śpiączka, paraliż, walka o życie. W tej chwili - dzięki ciężkiej pracy i determinacji tej pani - potrafi chodzić, ale nadal jest ciężko upośledzony. Mimo to, ta kobieta potrafi cieszyć się życiem i zaraża tym innych.
Zacznijmy doceniać to, co mamy. Cieszyć się każdym dniem. Nie wiemy przecież, co przyniesie nam jutro*...
*Jutro może zdarzyć się wszystko. Możemy zachorować lub mieć poważny wypadek. Ja wolę jednak wierzyć w "inną wersję jutra" - jutro ktoś wynajdzie sposób, by Ania mogła widzieć, a Alicja chodzić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pani Agnieszko ! Czytam od początku Pani blog i jestem pełna podziwu dla Pani. Ja też mam mam małe dzieci, często chorują, jedna dziewczynka ma wadę serca, druga drgawki gorączkowe ale w ciężkich chwilach/sytuacjach szczególnie gdy chorują myślę o Pani... moje problemy przy Pani to naprawdę NIC.Pozdrawiam!!!! życzę zdrówka !!!!
OdpowiedzUsuń