Czy była to dobra decyzja? Mam nadzieję, że tak.
A jak wrażenia po pierwszym tygodniu?
Podczas terapii jest... ostra jazda :) Zajęcia odbywają się na jednej, wspólnej sali (tak jest w Żorach, nie wiem, jak jest na innych turnusach) Wystarczy więc, że zacznie płakać jedno dziecko, by w jego ślady poszły pozostałe dzieciaki. A płacz jest często, przynajmniej u nas :) Na zajęcia chodzi z nami Babcia Marysia (dziś i wczoraj był Arek), ponieważ dziewczynki ćwiczą jednocześnie, a ja się nie rozdwoję. Olkiem w tym czasie zajmuje się Dziadek Michał. Dzięki Bogu za Babcie i Dziadków ;)
Nasza rehabilitacja obejmuje: terapię neurologa, fizjoterapię i terapię kręgosłupa oraz kilka minut pod tlenem aktywnym.
Neurolog - na jego terapię składają się: podłączenie do elektrod, akupunktura (w naszym wypadku to po kilka szpilek w rękach lub nogach) i laser. Najmniej przyjemny jest chyba sam moment wbijania szpilek, potem nie jest tak źle. Chociaż Ania i tak często się złości i płacze, bo nie może za bardzo się ruszać, żeby nie zgubić tych elektrod lub szpilek.
![]() |
laser |
![]() |
elektrody |
![]() |
akupunktura |
![]() |
Dzielna Babcia towarzyszy Aluni ;) |
Później mamy terapię kręgosłupa - jest poprzedzona 20 minutową sesją z elektrodami, a polega ona na masażu kręgosłupa, w tym odcinka szyjnego.
No i fizjoterapia - najgorszy element dla naszych dziewczyn. Zawsze jest płacz. Ala dostaje taki wycisk, że zerkam na nią co chwilę, czy jeszcze żyje... Jest to bardzo intensywny masaż całego ciała, również buzi. Tu także podłączają nas do prądu ;) Czasem przed masażem, czasem po.
![]() |
elektrody |
I na zakończenie kilkuminutowa terapia tlenem aktywnym.
Alicja dostaje również zastrzyki na rozwój połączeń nerwowych w mózgu.
Spędzamy na sali około 3,5 godz., wychodzimy z terapii wykończone (ja nie ćwiczę, a jestem zmęczona chyba jeszcze bardziej, niż dziewczynki...). Zdaję sobie jednak sprawę, że od głaskania jeszcze nikt nie wyzdrowiał. Obserwuję od jakiegoś czasu Fundację "Król i Smok" na Facebooku. Lubię czytać o sukcesach jej podopiecznych i liczę, że podobnie będzie u nas. Na razie dziewczyny coraz bardziej się rozgadują. Ania mówi po swojemu, ale niemal ciągle. Ala natomiast powiedziała swoje pierwsze "ba ba" :)
Jest tylko jeden minus. Aby terapia przyniosła oczekiwane efekty, musi być kontynuowana w ciągu dwóch miesięcy od jej rozpoczęcia. Niestety jest bardzo dużo chętnych i trudno o miejsca na turnusach. Prawdopodobnie (jutro potwierdzę tę informację) zostały tylko miejsca w Truskawcu (listopad) i nieważne, czy mamy coś zaplanowane w tym czasie, czy nie, powinnyśmy pojechać. Inaczej obecny turnus nie ma sensu... Później znów powinnam zapisać dziewczynki na turnus w Żorach (grudzień) i dopiero możemy zrobić przerwę (około 3 miesiące). Pomijając fakt ograniczonych terminów - jakoś się zorganizujemy - to skąd na to wszystko brać (niemałe) pieniądze? Czeka nas chyba burza mózgów, musimy zaplanować jakieś akcje i zbiórki pieniędzy na nasze fundacyjne konto. Z niecierpliwością czekamy też na 1% podatku :)
Do końca roku grafik mamy wypełniony. Przed nami turnus w Laskach (ośrodek dla niewidomych), trzy turnusy w Misiu i dwa u doktora Vela. Na nudę nie narzekamy ;) W międzyczasie mamy jeszcze założenie aparatów słuchowych Olkowi, wizytę u profesora Prosta i inne wizyty lekarskie oraz rehabilitację na miejscu. Składam wniosek, by doba miała 36 godzin lub tydzień 10 dni ;) Wtedy może wszystko ogarnę :)
Dzielne dziewczynki! Życzę dużo siły z całego serca.
OdpowiedzUsuńDziękujemy
UsuńZe w mamie i tacie jest dużo siły to oczywiste... to czysta, namacalna miłość. Jednak z całego serca podziwiam babcię i dziadka którzy tak dzielnie pomagają i tak często o nich czytam. Muszą być wspaniałymi ludźmi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę postępów.
Oj tak... Dziadkowie "dają radę" ;)
UsuńJesteście wielkimi rodzicami:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy
Usuń