Jutro kończą nam się orzeczenia o niepełnosprawności dzieci. W związku z tym jakieś dwa-trzy tygodnie temu złożyłam wnioski o nowe orzeczenia (wnioski można składać najwcześniej na 30 dni przed wygaśnięciem orzeczeń). Pan, który je przyjmował, nawet na nie nie spojrzał. Nie sprawdził, czy wszystko jest itd. NIC. Potwierdzenia złożenia wniosków oczywiście również nie otrzymałam. Pan tylko poinformował mnie beznamiętnym głosem, że o terminie komisji zostanę poinformowana pocztą, a jeżeli wyznaczony termin nie będzie mi odpowiadał, powinnam - na piśmie - poinformować o tym komisję i... czekać na listonosza z nowym terminem. I tak do skutku... Takie są procedury.
Te same procedury każą stawić się osobiście na komisji moim dzieciom, mimo dostarczonej pełnej dokumentacji lekarskiej, świadczącej o ich niepełnosprawności. Po co więc cała ta papierologia, miliony zaświadczeń lekarskich - od neurologa, okulistów i innych - skoro dzieci i tak ma zbadać lekarz na komisji? Poza tym nie oszukujmy się - nie trzeba być lekarzem ani tych wszystkich zaświadczeń, by widzieć, że Ania i Alicja są niepełnosprawne. Widać to na pierwszy rzut oka.
Czekamy więc na wyznaczenie terminu komisji. W tym czasie świadczenia są oczywiście wstrzymane - zasiłek pielęgnacyjny (całe 153zł na dziecko) i 500zł z programu 500+, nie mamy karty parkingowej. A gdybym pobierała świadczenie pielęgnacyjne (1300zł)? Zostałabym bez pieniędzy i środków do życia. Mówicie, że moje dzieci są chore? To system jet chory! Nasz kraj jest chory! Kraj, w którym zasilek pielęgnacyjny na niepełnosprawne dziecko wynosi 153zł! Co mamy sobie za to kupić? Waciki?! Świadczenie pielęgnacyjne - 1300zł - i nieważne, czy masz jedno niepełnosprawne dziecko, czy pięcioro. Bo to nie są pieniądze "na dziecko", ale "rekompensata" dla rodzica za rezygnację z pracy. Tylko dlaczego nie dostaniemy tyle pieniędzy, ile zarabialiśmy?
Byłam w MOPSie zapytać, kiedy powinnam złożyć nowe wnioski na wspomniane świadczenia i czy dostanę wyrównanie po otrzymaniu orzeczeń. Niestety niczego się nie dowiedziałam. Jedna z pań, które tam pracują, powiedziała, że powinnam złożyć jeszcze w październiku, druga, że w listopadzie. Napisałam nawet w tej sprawie do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Do dziś nie otrzymałam odpowiedzi... O terminie komisji zostaniemy poinformowani w grudniu, ze względu na: "szczególnie skomplikowany charakter sprawy" i nasze listopadowe turnusy rehabilitacyjne. A co do tego czasu? Niepewność, czy komisja nie uzdrowi dziewczynek? Wątpię, by tak się stało, choć historia zna i takie przypadki...
W 2007r wróciliśmy do kraju z emigracji. Mieszkaliśmy w Londynie, mieliśmy tam pracę. Nie była to praca marzeń, ale pozwalała dobrze żyć. Dziś zastanawiamy się, dlaczego wróciliśmy... Nie twierdzę, że klepiemy biedę, bo tak nie jest, ale chodzi o coś innego... O stosunek człowieka do człowieka. O pewność jutra. O godność...
W naszym kraju niepełnosprawni się nie liczą. Władza o nich nie dba, bo przecież i tak nie będą walczyć o swoje. Niepełnosprawne dzieci nie pojadą pod sejm, nie będą palić opon. Często nie mają praw wyborczych, nie są więc liczącym się elektoratem...
chciałam zapytać (bo chyba dobrze zrozumiałam), że nie pobierasz zasiłku 1300zł. Dlaczego? Przecież zrezygnowałaś z pracy. Co do takiej papierologi odnośnie niepełnosprawności i tych wszystkich bzdurnych wizyt to w pełni się z Tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuńKochani szczerze współczuję i rozumiem Wasze nerwy. Sama od dziecka jestem niepełnosprawna w stopniu umiarkowanym. Najbardziej przykre są dla mnie nie tyle sytuacje związane z samą jakby nie patrzeć ciężką chorobą, ale właśnie z podjęciem innych. Ze złośliwościami na uczelni, w urzędach, z odmową pracy na wieść o niepełnosprawności. Mam co prawda pewnie dużo mniejsze wydatki niż Wy, ale nawet mnie to 153 zł nie pokrywa nawet kosztów dojazdów do szpitala a nieraz kilka razy w miesiącu muszę przyjmować w nim lek. Nie oczekuję cudów, chcę ukończyć swoje studia i w przyszłości zarabiać na siebie. Jednak i w tym nie czuję się wsparta przez "system" :( Życzę Wam samych życzliwych urzędników i pomyślnego, szybkiego przebrnięcia przez biurokreację <3
OdpowiedzUsuńA sama komisja trwa 3 minuty ... nikt nawet na dzieci nie spojrzy ... ale obecne być muszą, nie wiadomo po co. Też nie rozumiem tego systemu. Mam dzieci z wrodzonym niedosłuchem (dwójkę) i dostają orzeczenie na rok i co roku powtarzamy tą historię ... Jakby przez ten czas słuch miał im wrócić.
OdpowiedzUsuńNiestety taka nasza chora rzeczywistość :(
Powodzenia !